Natarczywe walenie w drzwi nie ustawało. Spojrzałam na zegarek. 12 po pierwszej. Jęknęłam i nakryłam głowę poduszką usiłując odciąć się od rzeczywistości i zasnąć.
- Nora bo ominie cię niespodzianka.- szepnął pełnym bezradności głosem mężczyzna.
- Ta jasne. - odburknęłam mocniej naciągając poduszkę na głowę.
- Chcesz mnie zmusić do wyważenia drzwi?
- Już idę.- odwarknęłam i sturlałam się z łóżka na podłogę ściągając kołdrę,która owinęła mi się wokół kostki. Przycisnęłam poduszkę do piersi i nie schyliłam się nawet by odplątać kołdrę tylko ruszyłam do drzwi.
Uwielbiam niespodzianki. Ale tylko te fajne. A rzadko są fajne. Zwłaszcza te, które są robione przez nauczycieli, aż przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia na samą myśl.
Brnęłam wolno przez pokój i widocznie zniecierpliwiłam gościa, który odpłacił mi się waleniem we drzwi. Uchyliłam je i wystawiłam głowę. Za drzwiami stał Noah widocznie podekscytowany.
- Wstałaś śpiochu.- zmarszczył brwi i pokazał na mnie.- Jeszcze nie ubrana?
- Noah jest pierwsza w nocy.- odparłam zrezygnowana.- Dziś byłam wolna od treningów. Nie mów mi, że jednak muszę iść.- spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Sądzisz, że fatygowałabym się tylko po to o pierwszej w nocy. Co za tupet.- odparł i skrzyżował ramiona na piersi.
- Tylko mi się tutaj nie fochaj. O co chodzi?- spytałam już autentycznie zaciekawiona czym zasłużyłam sobie na rozbawione spojrzenie swojego rozmówcy.
- Zabierają nas na zajęcia w terenie. - rozdziawiłam paszczę.
- Żartujesz.
- Nie, a tera zrusz dupsko i wskakuj w jakieś ciuszki masz dwa kwadranse na przygotowania.- zasalutował i odmaszerował w kierunku wyjścia.
***
Pół godziny później stałam z innymi w szeregu wyposażona w broń. Ruszamy na bój.
- Tylko pamiętajcie to są ćwiczenia, ale nie wolno się obijać. -usłyszałam głos Christana, ale go nie widziałam - Owszem są one z prawdziwymi strzygami, ale osłabiliśmy je. Odpowiadacie za siebie i swoich partnerów. Nauczyciele będą w pobliżu obserwując sytuacje. Pamiętajcie, że jeśli komuś stanie się krzywda może to oznaczać, że już z nami nie wróci. Ostrzegam walczcie jakby od tego zależało życie wasze i waszych partnerów, bo tak będzie. Gotowi.- krzyknął.
- Gotowi.- odkrzyknęliśmy.
- No to jazda!
Ruszyliśmy ze swoimi partnerami przydzielonymi nam przez mentorów. Moim był Noah, który bardzo dobrze walczył. Na niebie zawisnął napęczniały jak dynia księżyc oświetlając kawałki ziemi, których nie zakrywały gałęzie drzew. Biegłam przez zarośla obrastające polankę. Noah biegł tuż za mną. Musimy poczekać na sygnał. Wtedy wypuszczą strzygi. Odwróciłam się i wskazałam na gałąź, która na pewno by mnie utrzymała. Mr. N potaknął mi i wskazał na siebie potem na wielką omszałą kłodę.
Zwinnie wspięłam się na gałąź i ścisnęłam w ręku sztylet gotowa do skoku. Nagle powietrze przeszył gwizd jak od lokomotywy.
Otaczały nas szelesty i trzaski łamanych gałązek, ciche powarkiwania i jęki. Zbliżały się. A było ich dużo, zdecydowanie zbyt dużo. Chyba pięć strzyg biegło w naszym kierunku. Skoczyłam na jedną i wylądowałam na niej. Przewróciła się na plecy a ja zatopiłam sztylet w jej piersi. W następnej sekundzie wyszarpnęłam go i rzuciłam się na kolejną strzygę. Kopnęłam ją w udo czym sprawiłam, że się zachwiała, to wystarczyło wyprowadziłam prosty cios w brzuch i po chwili mój sztylet przebijał kolejne ciało. Zostały trzy, albo i nie. Noah pokonał jedną. Teraz rzucały się na niego dwie pozostałe. Odepchnęłam jedną na drzewo i kopnęłam w żołądek. Odparowała ciosem dwa razy silniejszym. Trafiła w mój policzek. Odrzuciło mnie do tyłu a ona rzuciła się na mnie. Obróciłam się w bok i z całej siły trzasnęłam ją łokciem w twarz. A masz suko! Noah zdążył pokonać swoją i zatopił sztylet w tej stojącej przede mną.
- Dzięki.- szepnęłam odgarniając włosy z czoła.
- Nie ma...- nie dokończył, gdyż jego klatkę piersiową z chrzęstem przeszyła srebrna strzała. Krzyknęłam. Noah tylko spojrzał na grot wystający z jego piersi i upadł na kolana, a z rany ciekła mu krew. Podbiegłam do niego i podtrzymałam go zanim całkowicie osunął się na ziemię.
- Wytrzymaj.- szepnęłam przez łzy. Dlaczego nauczyciele nie dali nam walkie-talkie. Wyciągnęłam latarkę z kieszeni i dałam znaki na pomoc.
Ułożyłam Noaha pod drzewem i wyciągnęłam sztylet gotowa go bronić. Co chwila spoglądałam na niego a on za każdym razem próbował się uśmiechnąć. Nagle coś skoczyło w moją stronę z zarośli i złapało mnie za nogę, upadłam. Kopnęłam z całej siły uwalniając się. Zerwałam się na równe nogi i obróciłam, a na mojej twarzy wylądował kawałek materiału. Ktoś przyciskał mi szmatkę do twarzy. Pewnie chce mnie... wszystkie myśli wyparowały mi z głowy. Świat wokół pociemniał a ja osunęłam się w czyjeś ramiona niezdolna poruszyć się, ani otworzyć oczu.