niedziela, 27 października 2013

Czarne oczy

     Jedwab gładził moją nagą skórę. Pieścił moje delikatne ciało. Lodowaty błękit sukni idealnie pasował do moich oczu. Włosy spięłam w wysoki kok, z którego i tak wymknęło się już kilka pasemek. Rozcięcie z boku sukni odsłaniało moje zgrabne nogi. Założyłam jedyne buty, które znalazłam. Kryształowe pantofelki.
     - Ale ze mnie seksowny kopciuszek.- mruknęłam schodząc krętymi schodami na korytarz.
     Stukanie sztućców i śmiechy ludzi doprowadziły mnie do wielkiego salonu z bogato zastawionym stołem. Za stołem siedziały trzy dampirki i czterech dampirów, którzy nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi skupiając się na żartach jakie opowiadali chłopcy.
     Wszyscy siedzieli obok siebie na jednym końcu stołu. Drugi pogrążony był w mroku. Czyjaś postać kryła się w ciemnościach raz po raz wtrącając miękkim głosem jakieś słówko do rozmowy. Znałam ten głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć kto zwracał się do mnie głosem miękkim niczym mgiełka otaczająca nasze myśli. Głos pieścił moje zmysły. Gładził je delikatnie aż rozpływałam się w rozkoszy. Wszystkie moje zmysły krzyczały: Czy normalny człowiek może mieć taki głos? Czy to nie twój wróg? Zostaw! Uciekaj! Ratuj się!
     Czyjeś czarne oczy wpatrywały się we mnie odciągając od ciemności i głosu, który znałam. Czyjaś delikatna dłoń zacisnęła się na moim ramieniu prowadząc mnie w najdalszą część stołu. Ktoś odsunął przede mną krzesło i przysunął gdy na nim usiadłam. Ta ciepła dłoń cały czas spoczywał na moim ramieniu a czarne oczy dalej wpatrywały się we mnie. Czyjeś usta przybliżyły się do mojego ucha. Czyjś ciepły oddech muskał moją skórę. Czyjś szept niczym szum liści na wietrze rozwiał ciemność.
     Właściciel czarnych oczu usiadł obok mnie spoglądając na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Przesunął dłonią po moim nagim ramieniu i opuścił ją.
     - Wszystko w porządku?- spytał chłopak cudownie tajemniczym głosem.
     Sprawiał, że czułam się jak prawdziwy kopciuszek przy spotkaniu z księciem. Jego głos kojarzył mi się z ciepłym karmelem kapiącym z łyżki.
    Miał nieprzyzwoicie długie rzęsy, których pozazdrościłaby mu każda dziewczyna poza mną. Czupryna czarnych włosów ułożona w artystyczny nieład na głowie. Wysokie kości policzkowe. Wydatne usta. Mroczny facet. Mmmmm.
     Ubrania pasowały do jego oczu i włosów. Mianowicie wszystko czarne.
     - Tak, jasne. Dzięki.- posłałam mu ciepły uśmiech. Ne wiem już jak dawno uśmiechałam się tak do chłopaka. Takie uśmiechy dzieliłam tylko z Lucy, ale ten chłopak emanował spokojem, który dał mi pewność, że mogę mu zaufać.
    Ścisnął moją dłoń aby mi dodać otuchy.
    Na drugim końcu pokoju zabrzęczał kieliszek. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Hipnotyzujący głos obwieścił moje przybycie.
     - Chciałbym wam przedstawić Alice waszą nową współlokatorkę. Bądźcie dla niej mili. - przerwał na chwilę - Tristanie czy byłbyś tak dobry i oprowadził Alice?
    -Dobrze.- odpowiedział czarnooki chłopak.

piątek, 11 października 2013

Ale wpadka

     Zamknij oczy. Zamknij oczy i spróbuj sobie wyobrazić przepaść bez dna i mały skrawek lądu. Stoisz na krawędzi z rozpostartymi ramionami, by złapać w swe dłonie ostatnie promienie słońca. Ostatnia chwila by zobaczyć jak chowa się za horyzontem. 3...2...1. Oblewa cię ciemność. Wlewa ci się za koszulkę. Przykleja do ciała.
     Nagle widzisz małe światełko zbliżające się do ciebie. Wyciągasz swoje poranione dłonie. Łapiesz je i przyciągasz do swego ciała. Wnika w twoją duszę. Napełnia cię po brzegi miłością i spokojem. Zagłusza strach, który mimowolnie próbuje się przebić przez tę cukierkową zaporę.
     Ogarnia cię dziwne uczucie. Czujesz się oszukana. Czyjeś śliskie dłonie popychają cię w przepaść. Spadasz. Wokół pełno jest cieni. Rozdzierają twoje ubranie na strzępy. Łapią cię za włosy. Widzisz obrazy pełne cierpienia. Nagle słyszysz szept.
     - Nie ukryjesz się przede mną. Wyczuwam twój strach... Znalazłem cię! 
Budzisz się i krzyczysz.

     Z krzykiem zsunęłam się z łóżka na czerwony dywan. Czy aby na pewno to moje łóżko?
    Na pewno nie moje. Brakuje mojej zielonej pościeli w kwiatki. Mojej turkusowej poduszki. To nie mój pokój. Nie moja szafka. Nie moje buty. Nic tu nie jest moje. Nawet wazon z orchideą stojący w oknie. Rozejrzałam się w około. Szarawe ściany, odłażąca tapeta, kurz na książkach. Stare komody. Szafa pełna ubrań. Wieczorowych ubrań. I list.
     Starannie zapakowany list w zdobioną małymi kwiatkami kopertę. Zaadresowany był do mnie, ponieważ złotymi literami napisano wyraźnie Alice White.  Sięgnęłam po niego i delikatnie otworzyłam. W środku była zapisana starannym pismem kartka. Już od dawna nikt tak nie pisze. Litery zdobione były przeróżnymi zawijasami, przekrzywione w prawą stronę.
Treść jednak nie była zachęcająca.

     Alice White

      Na pewno już zapoznałaś się ze swoim  nowym pokojem. Radzę ci się do niego przyzwyczaić bo nie prędko się stąd wydostaniesz. Może nawet wcale. 


     - Już to widzę Nie zamierzam siedzieć tu zbyt długo.
Nagle na kartce zaczęły pojawiać się nowe słowa.

     Jak to, nie zamierzasz współpracować? Radzę ci nie złość mnie bo to się źle skończy dla ciebie lub twoich współlokatorów.

     - To ja mam współlokatorów?

     Myślałaś, że tylko ty jedyna jesteś mi potrzebna. Głupiutka Alice. Mogę tak na ciebie mówić?  Szczerze, nie podoba mi się imię Nora. Nie pasuje do ciebie. Jesteś pełna tajemnic, a imię Nora jest takie... nijakie.

     -Jak on śmie!- wykrzyknęłam.

      Nie wydaje mi się, że cie obraziłem. Powiedziałem tylko to co myślę. A teraz łaskawie zajrzyj do szafy i załóż coś odpowiedniego na kolację. Później podam ci szczegółową mapę domu. Tylko nie myśl, że możesz uciec. Gdy zrobisz cokolwiek co będzie wyglądało dziwnie twoi współlokatorzy będą cierpieć tortury i nigdy ci tego nie wybaczą. Zginą powoli w męczarniach.

    - Ok. Będę grzeczna.

      To dobrze... Pospiesz się za piętnaście minut zaczyna się kolacja. 

     Ciekawe co tym razem mnie zaskoczy.