poniedziałek, 23 grudnia 2013

Tajemnicze drzwi

    Krople rosy spływały po źdźbłach trawy i wsiąkały w ziemię. Promienie słońca prześwitywały przez korony drzew i muskały delikatnie kielichy rozkwitających róż. Na środku ogrodu stała biała altanka. Po jej ściankach wspinały się róże w odcieniu krwistej czerwieni. Kamienna ścieżka rozwidlała się i prowadziła w głąb ogrodu do oczka wodnego pełnego złotych rybek. Cudna woń kwiatów roznosiła się po całym ogrodzie. Na klombie rosły białe lilie, których woń mieszała się z zapachem kwiatów wiśni i róż tworząc bajeczną mieszankę. Zrzuciłam buty i zanurzyłam stopy w miękkiej trawie. Tristan puścił moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie. Zbliżył usta do mojego policzka a jego ciepły oddech łaskotał mnie w szyję.
     - Jesteś taka piękna.- mruknął mi do ucha. Okręcił sobie wokół palca kosmyk moich włosów i odwrócił głowę a jego wzrok spoczął na moich ustach. W jego czarnych jak węgle oczach czaił się dziwny zielony błysk. Może to tylko zieleń trawy odbija się w jego oczach. Nagle jego dłoń zsunęła się niżej na moje pośladki. Poczułam się dziwnie jakby to nie był Tristan, ale przecież miałam go przed sobą.
     - Przestań.- szepnęłam odpychając go. Posłał mi zdziwione i zawiedzione spojrzenie.
     - Myślałem, że jesteś zainteresowana rzucałaś mi takie gorące spojrzenia nad stołem w jadalni.- wyszczerzył zęby w uśmiechu.
     Chwileczkę  coś mi tu nie pasuje. Tristan w jadalni siedział obok mnie a nie na przeciwko i uśmiecha się rzadko, lekko podnosząc kąciki ust. Tak zdecydowanie coś to śmierdzi. Cofnęłam się i potknęłam o kamień. Upadłam w trawę wzburzając tumany kurzu.... nie kurzu tylko popiołu. Spojrzałam w stronę Tristana a jego oczy zabłysły na sekundę jadeitowym blaskiem. Jęknęłam z przestrachem. Jego brwi wygięły się w górę. Nagle z jego twarzy zaczęły odpadać płaty skóry ukazując gołą czaszkę. Zaśmiał się straszliwym głosem i szarpnął mnie do góry. Cały ogród natychmiast zmienił swój wygląd. Liście spadły z drzew zmieniając się w popiół. Woń kwiatów stała się smrodem zgnilizny. Oczko wodne pełne było krwi a altanka zmieniła się w zrujnowaną kupę desek przeżartych przez korniki. Dopiero po chwili dotarła do mnie bolesna prawda. Znalazłam się w piekle. Tristan był tylko iluzją a teraz za pomocą iluzji ogród zamienił się w pobojowisko. Za rękę trzymał mnie trup. Krzyknęłam przeraźliwie i wyszarpnęłam rękę z uścisku kościstej dłoni, która pod wpływem mojej silnej reakcji rozsypała się na kawałki.
     - Choć ze mną.- zaskrzeczał trup wyciągając drugą rękę w moją stronę.
     - Idź do diabła.- warknęłam i z całej siły przyłożyłam mu w tę kościstą mordę. Jego czaszka ze straszliwym hukiem roztrzaskała się o mur, a reszta ciała rzuciła się na mnie. Z krzykiem przerażenia puściłam się biegiem w stronę drzwi do posiadłości. Wbiegając po schodach wpadłam na Mysz.
     - Jak chodzisz kretynko.- warknęła w moją stronę. Zastanowiłam się czy nie porzucić jej na pastwę truposza, ale jednak złapałam ją za rękę i pociągnęłam za sobą. Usłyszałam jej krzyki sprzeciwu i po chwili krzyk przerażenia. Rzuciła się do drzwi swojego pokoju i zamknęła je z trzaskiem. Usłyszałam jeszcze jak zastawia je czymś. wbiegłam po schodach na drugie piętro i ruszyłam na koniec korytarza do swojego pokoju. Tuż przed drzwiami trup złapał mnie za kostkę i przewrócił na ziemię. Odwróciłam się na plecy i kopnęłam go w żebra. Wpadł na ścianę ale za chwilę podniósł się z powrotem. Wstałam i  zatrzasnęłam za sobą drzwi pokoju. Rzuciłam się do szafy i zastawiłam nią drzwi. Spod szafy wydobyły się tumany kurzu. Oparłam się o nią i odetchnęłam z ulgą. Nagle o drzwi coś się obiło.
Truposz próbuje przebić się przez moje barykady.- przemknęło mi przez myśl. Obróciłam się w stronę okna i zamarłam. W miejscu szafy były drzwi. Szafa poruszyła się i trzaski ustały. Odczekałam pięć minut i odetchnęłam z ulgą. Na korytarzu słyszałam zrzędliwe krzyki Myszy, która żaliła się, że będzie miała odciski po bieganiu w szpilkach. Nie odsunęłam nawet szafy gdyż zaintrygowały mnie te tajemnicze drzwi. Położyłam dłoń na klamce i pociągnęłam. Zamki zatrzeszczały i drzwi ustąpiły ukazując...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Dar


     Srebrne sztućce połyskiwały w blasku świec odbitym światłem rysując wspaniałe wzory na suficie. Kamienne łuki w przejściach  delikatnie muskało światło pozostawiając je prawie całe ukryte w mroku. Nad moją głową wisiał żyrandol z kryształkami. Ciężkie burgundowe kotary przysłaniały okna. W ogromnym kominku palił się ogień grzejąc mnie w plecy a zapach domowego ogniska uspokajał myśli.
     - Mogę prosić do tańca?- obróciłam się w stronę, z której dobiegał głos. Tristan wyciągnął do mnie rękę. Zauważyłam, że ktoś włączył cichą muzykę i dwoje dampirów tańczyło już blisko kominka.
     - Tak.- odpowiedziałam podając Tristanowi rękę.
     Splótł palce jednej ręki z moimi a drugą owinął mnie w talii. Wirowaliśmy w rytm muzyki rzucając sobie ukradkowe spojrzenia i półuśmiechy. Gdy muzyka się skończyła usiedliśmy za stołem i zauważyłam, że ciemna postać z końca stołu zniknęła bez śladu a reszta towarzystwa rozkręciła się na dobre rzucając żartami goniąc się po salonie i rozmawiając przy stole. Zauważyłam, że dziewczyna siedząca naprzeciwko mnie rzuca mi spod rzęs nienawistne spojrzenia.
     - Czemu wydaje mi się, że nie jestem tu mile widziana?- szepnęłam Tristanowi pokazując wzrokiem na moją prześladowczynię.
     - To tylko Mysz. Nie zwracaj na nią uwagi, udaje królową śniegu.- odszepnął i uśmiechnął się.
     - Alice co jest w tobie tak wyjątkowego, że ten mroczny facet jechał aż tak daleko dla takiej...- nie skończyła tylko wskazała na mnie ręką. Mysz miała czarne włosy i szare oczy przepełnione nieufnością i wyższością godną królowej. Czarny aksamit jej sukni i boa owinięte wokół jej szyi sprawiały, że nie pasowała tu. Wyglądała jakby zeszła z okładki pisma o modzie. - Czym władasz?
     -Masz na myśli miecz czy włócznię?- odpowiedziałam z miną niewiniątka. Coś mówiło mi, że nie mogę jej ufać. Usłyszałam delikatny śmiech Tristana. Mysz momentalnie poczerwieniała.
     - Mam na myśli żywioł kretynko.- syknęła pochylając się nad stołem.- Nie jesteś tu bez powodu. Każdy z nas jest wyjątkowy na swój sposób. - powiedziała i odchyliła się w na krześle.- To jak pokarzesz co umiesz, czy może s i ę  b o i s z?- ostatnie słowa zaakcentowała dobitnie patrząc mi w oczy z wyższością.
     Oj niedobrze dziewczynko drażnić bestię- przebiegło mi przez myśl. Wstałam od stołu i podeszłam do niej kipiąc złością. Złapałam za koniec boa a ono momentalnie zajęło się ogniem. Mysz krzyknęła, zrzuciła boa na ziemię i przydeptała lakierowaną szpilką.
     - Nie chcesz ze mną zadzierać kochanie.- syknęłam jej do ucha, a gdy wychodziłam z salonu posłałam jej całusa. Na jej twarzy malowało się zdumienie zmieszane z zaskoczeniem.

     Ruszyłam po schodach wściekle tupiąc i szarpiąc za suknię by unieść ją do góry żeby nie przydeptać jej brzegów. Z impetem wpadłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi nogą rzucając się na łóżko. Czułam się jakby tysiące małych igiełek wbijał mi się w serce. Musiałam wyładować emocje więc przydusiłam poduszkę do twarzy i wściekle krzyknęłam. Po paru chwilach wstałam i zaczęłam okładać poduszkę aż się uspokoiłam. Zmęczona chciałam się przebrać w spodnie ale  w szafie znalazłam tylko sukienki. Zmieniłam lodowaty błękit na zieleń łąk. Krótka zwiewna sukienka bez ramiączek dodała mi wyglądu wakacyjnej piękności.
    - Brakuje tylko kremu do opalania i słońca...-mruknęłam do siebie stojąc przed lustrem. Sięgnęłam po plecak leżący na podłodze. Pasek zahaczył o deskę w podłodze. Szarpnęłam za niego i deska odskoczyła ukazując schowek. W ciemności widziałam rozmazany kształt. Czyżby książka? Nagle z zadumy wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi. Wcisnęłam deską z powrotem i cisnęłam plecakiem w kąt zakrywając ostający koniec drewna. Podbiegłam cicho do drzwi i uchyliłam. W korytarzu stał Tristan. Opierał się ramieniem o ścianę z założonymi na krzyż ramionami posłał mi to jedno ze swoich tajemniczych spojrzeń.
    - Wszystko w porządku?- spytał cicho a w jego oczach pojawił się troska.
    - Tak.- odpowiedziałam spuszczając wzrok.
    - Nie przejmuj się nią. Wywyższa się bo nie lubi odrzucenia. Woli gdy ludzie ją wielbią.- szepnął.
    - Nie tędy droga.- prychnęłam. Na jego ustach igrał uśmiech. Złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju. Pod jego dotykiem przeszedł mnie dreszcz.
    - Chcę ci coś pokazać.-pociągnął mnie przez korytarz.
    - Co Mysz miała na myśli mówiąc, że władamy żywiołami?- przystanął na chwilę i wypuścił moją dłoń.
    - Każdy z obecnych tu dampirów posiada dar. Nie wiem po co nas tu zbierają ale mają w tym jakiś cel. Ten facet, który siedział z nami przy stole przewodzi temu wszystkiemu. Jesteśmy marionetkami jego wielkiego planu. Dał mi to do zrozumienia pierwszego dnia gdy się tu znalazłem. Dziwi mnie tylko to, że ciebie nie traktował tak jak innych. Musisz być bardzo ważna.
    - Jakim żywiołem władasz?-spytałam ciekawa.
Uniósł brwi i mruknął ciągnąc mnie dalej przez korytarz.
    - Ogniem tak jak ty. Tylko, że nie mam takiej mocy jak ty. Nie umiem podpalać przedmiotów. Przydaję się tylko jako pochodnia.- wzruszył ramionami i pchnął dwuskrzydłowe drzwi otwierając je na oścież. Widok zaparł mi dech w piersiach.