niedziela, 27 kwietnia 2014

Klucz

     Biblioteka była ogromna. Półki pełne książek od sufitu aż do podłogi. Półokrągłe pomieszczenie. Jedna ze ścian wychodząca w stronę ogrodów cała była ze szkła. Schody z krużgankiem prowadziły do wyższej części biblioteki. Ogromne drabiny pozwalały na sciąganie książek z wyższych półek. Na środku pomieszczenia zwrócona w stronę okna stała wyłożona czerwonym pluszem sofa. Obok niej stał ogromny globus służący za barek. Przed kanapą widziałam mały stoliczek. Na sofie z książką w ręce rozłożył się Tristan. Zaśmiałam się na ten widok. Tristan odwrócił się z uśmiechem na twarzy. Schodząc ze schodów złapałam za brzegi sukni. Usiadłam obok Tristana a on zanurzył twarz w moich włosach.
     - Pięknie pachniesz - westchnął mi do ucha. Owinął sobie kosmyk moich włosów wokół palca.
     - Co chciałeś mi pokazać? - odszepnęłam.
Westchnął z rezygnacją i wstał z sofy. Wchodząc po schodach posłał mi leniwy uśmiech. Wspiął się na drabinę. I sięgnął jedną z książek. Otworzył ją i usiadł obok mnie.
     Otoczył mnie ramieniem i zaczął czytać.
     - Niektóre kobiety zostały obdarzone darem wróżenia, widzenia przyszłości itd.- zmarszczył brwi. -Zwane są wieszczkami. Wyczuwają złe omeny. Są jak łącznik między przyszłością a teraźniejszością. Wizje można rozpoznać po nietypowym dla nich zachowaniem. Niewidzący wzrok, mamrotanie niewyraźnych słów. Często uważane są za wariatki.- spojrzał na mnie znacząco. Posłałam mu oburzone spojrzenie.
     - Skąd miałam wiedzieć, że jest wieszczką.- odburknęłam. Zaśmiał się i zamknął książkę z trzaskiem.
     - Mysz nie lubi się tym chwalić, więc nikt o tym nie wspomina.- szepnął.
     - Nie rozumiem co miała na myśli mówiąc, że On się gniewa przeze mnie?- odszepnęłam.
Wstał i podszedł do okna. Stał tam chwilę. Gdy odwrócił się do mnie z jego twarzy zniknęła dotychczasowa radość. Westchnął z rezygnacją.
     - Na imię ma Adam. Jest najstarszą strzygą na Ziemi. Gniewa się na ciebie i za to karze nas. Mówił, że masz przestać szukać odpowiedzi.- przerwał i zastanowił się chwilę.- Tylko przechodząc przez lustro uciekasz od jego wszechwidzącego oka. - uśmiechnął się. - Nikt go nigdy nie widział. Zawsze kryje się w mroku.
     -  Dziękuję, że mi powiedziałeś.-
pocałowała go i wróciłam przez  lustro.

     Podczas śniadania poznałam dokładnie wszystkie dampiry. Dwie dampirki bliźniaczki o rudych włosach nazywały się Bonnie i Clementine. Trójka pozostałych dampirów była dość nietypowa. Hałaśliwe łobuzy. Dwoje z nich było szatynami zwali się Logan i Aeron a ostatni był blondynem o imieniu Loren. Dowiedziałam się też, że Mysz ma na imię April.

   
  Po śniadaniu wybrałam się do ogrodu, który zasypany był złotymi liśćmi. Przechadzając się ścieżkami zobaczyła kruka. Ptak usiadł na moim ramieniu i otarł się o moje ucho kracząc przy tym radośnie. Olśniło mnie. Czym prędzej pospieszyłam po kartkę. Napisałam list do Lucy. Przywiązałam go do nóżki kruka. Pogłaskałam go delikatnie po główce.
    - Czy zechciałbyś zrobić coś dla mnie?- albo jestem wariatką, albo ten kruk naprawdę mi przytaknął- Znajdź Lucy. Dopilnuj aby otrzymała ten list.- wyciągnęłam rękę i kruk odleciał. Cała w skowronkach wbiegłam na korytarz i rozpłaszczyłam się o klatkę piersiową Christiana. Zaśmiał się i szepnął.
     - Mam nadzieję, że nie chcesz zaprzestać treningów tylko dlatego, że jesteśmy uwięzieni.
Nie chciałam siedzieć bezczynnie, więc  poszłam za Christianem do pomieszczenia, którego nie spodziewałam się zobaczyć w takim domu. 
     - Znalazłem tą salę, gdy przeszukiwałem dom. - ćwiczyłam z nim bardzo długo tego dnia i wiele innych także poświęciłam na trening.

   
  Dwa tygodnie później nadal nie wiedziałam czy Lucy dostała wiadomość i muszę przyznać, że traciłam nadzieję.  Niedługo zacznie się zima. To źle wróży. Czemu mnie jeszcze nie znaleźli. Ubrałam się ciepło i wyszłam na dwór. Okrążyłam dom, wokół niego stał wysoki mór z drutem kolczastym na szczycie. Nawet gdybym chciała nie zdołałabym nad nim przejść. Mór był bardzo wysoki. Jedyną rzeczą która wyróżniała się w ogrodzeniu była żelazna furtka. Cokolwiek włożyłabym do zamka ten  znikał. Chyba był zaczarowany. Furtkę można było otworzyć tylko jednym kluczem, który nosił na szyi pan tego domu.
     Wtedy zobaczyłam na niebie czarny kształt. Zbliżał się w moją stronę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Na moim ramieniu usiadł kruk do nóżki miał przywiązaną kartkę papieru. Dla Alice głosił napis. Czym prędzej odwiązałam kartkę i wtedy zauważyłam co kruk trzyma w dziobie. Klucz uniwersalny Noaha.


Otwiera każde drzwi nawet takie bez dziurek- przypomniałam sobie słowa Noaha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz