Miętosząc w ręku list od matki rozwinęłam go i przeczytałam po raz 10-tysięczny. I podkreśliłam najistotniejsze rzeczy.
Kochana Noro!
(ten list napisałam dla ciebie więc tylko ty możesz go ujrzeć)
Jeśli to czytasz to ja na pewno już nie żyję. Nie myśl tylko, że porzuciłam cię dlatego, że jestem nieodpowiedzialną matką. Oddałam cię bo przy mnie nie byłabyś bezpieczna. Nie wiem nawet czy przeżyłabyś choć miesiąc.
Można je zabić tylko poprzez : spalenie, ugodzenie srebrnym sztyletem w serce lub odcięcie głowy.
Ich serca są dodatkowo chronione . Trzeba morderczego treningu i siły aby nauczyć się jak dobrze trafić w ich serca zabijając je a nie tylko raniąc.
Nie chcę abyś dla dobra morojów porzuciła swoje dotychczasowe życie. Ale wiec, że twoje miejsce jest u boku morojów i dampirów.
Moroje uznają królów i królowe , którzy mają swoją siedzibę. Dwór królewski znajduje się gdzieś w USA nie wiem gdzie dokładnie. Królowej strzegą najlepsi strażnicy w kraju. Marzeniem każdego dampira jest doświadczyć tego zaszczytu. I obyś ty także mogła.
Twoja kochająca mama
Isabel White
Pierwszy raz przeczytałam ten list gdy miałam 3 latka . Oznajmiłam wtedy rodzicom, że idę do przedszkola. Oczywiście wiedzieli, że jestem dampirem inaczej nigdy nie dostałabym się do Akademii św. Władimira.
Nigdy nie polubiłam swojej pierwszej nauczycielki. Gdy tylko pod koniec pierwszego tygodnia nauki kazała mi napisać swoje imię i nazwisko, oznajmiłam jej, że umiem je napisać bez jej pomocy. Złapałam zeszyt i rzuciłam jej prosto w twarz nazywając ją faszystowską świnią, ten zwrot wydawał mi się w tamtym momencie najodpowiedniejszy.
Nigdy nie zostało mi to wybaczone. Tak więc nauczycielka trzymała się ode mnie z daleka.
Dzięki tamtemu incydentowi poznałam Lucy. Siedziała obok mnie cały czas ale nie zwracała na mnie uwagi. Tak więc zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami.
***
- Noro Alice White gdzie mój błyszczyk!- wykrzyknęła Lucy.- Leżał w kosmetyczce.- chwila ciszy- Oddawaj!- krzyknęła waląc w drzwi łazienki.
- Nie mam go- odkrzyknęłam zakręcając błyszczyk i wrzucając go do drugiej kosmetyczki Lucy.
- Kłamiesz- złapała mnie za rękę ze śmiechem. - malowałaś nim usta.
- Skąd wiesz?- zdziwiłam się.
- Pachniesz porzeczkami.- uśmiechnęła się szeroko i szturchnęła mnie biodrem- Przymknę na to oko. Tym razem.
- Już więcej nie będę go ruszać moja pani.- ukłoniłam się nisko i wybiegłam ze śmiechem z pokoju.
Lucy to jedyna prawdziwa przyjaciółka jaką mam.
Ruszyłam biegiem na trening. Jestem niegrzeczną dziewczynką, dlatego za karę muszę chodzić na dodatkowe treningi. Lubię swoją trenerkę, ponieważ nie zadaje zbędnych pytań nie narzeka na mnie tylko poprawia. Dobrze zrobiony wykop nagradza uśmiechem.
Wchodząc na salę gimnastyczną ściągnęłam włosy w wysoki kucyk. Lubiłam swoje długie włosy. Nie chciałam ich ścinać.
- Co dzisiaj robimy Arline- powiedziałam otwierając drzwi. Ale czekała mnie niespodzianka. Obok Arline stał wysoki mężczyzna.- Kto to?- zapytałam.
Miał włosy koloru zboża długie do podbródka, wysokie kości policzkowe, wydatne usta i jadeitowe oczy lustrujące mnie ze spokojem.
- To Christian Mayson twój nowy trener. Powiedziałam mu na czym skończyłyśmy więc nie będziecie mieli problemów z dobraniem ćwiczeń.
- To znacz, że już nie będziesz mnie uczyć.- niedowierzanie w moim głosie było bardzo wyraźne.
- Kochanie ja mam inne obowiązki.- odpowiedziała i ruszyła w stronę drzwi.- Noro przecież będziesz mnie widywać każdego dnia na lekcji języków.
- To nie to samo.- odpowiedziałam krzyżując ręce na piersiach. - Od czego zaczynamy trenerze.- zwróciłam się do Christiana a on spoglądając mi w oczy i złapał za klucz. Otworzył drzwi do jakiegoś ciemnego pomieszczenia i zapalił światło. Pod ścianą stało pięć manekinów.
- Może zaczniemy od pchnięcia sztyletem.- powiedział z uśmiechem a jego głos brzmiał miękko odbijając się echem od ścian sali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz